Zaloguj z 1Login od WP. jak poznać, że podobasz się mężczyźnie. Przez Gość gryeturu, Styczeń 26, 2009 w Dyskusja ogólna. Polecane posty. Gość gryeturu Gość gryeturu 19,00 zł Brak w magazynie Opis Informacje dodatkowe Opis Zewnętrzne cechy człowieka oraz zachowanie pozwalają na określenie jego charakteru. To znakomita umiejętność umożliwiająca ocenę człowieka niemal od pierwszego spojrzenia. Czy na pewno wiesz, co tkwi w człowieku, z którym właśnie rozmawiasz? Jaki jest jego charakter i temperament? Umiejętność trafnej oceny ludzi ważna jest dla każdego- dla szefa, który przyjmuje do pracy nowego pracownika, dla przyjaciela, który powinien wiedzieć, jaką ma przyjaciółkę, dla Ciebie, gdy poznajesz nowych ludzi. Dzięki temu poradnikowi możesz zostać doskonałym charaterologiem. Tu znajdziesz wskazówki, jak to zrobić! [Bertelsmann Media, 2000] Informacje dodatkowe Autor Delacour Jean Babtiste Stan Techniczny Zły Jezyk 2 polski Jezyk 1 polski Seria Wyd Seria Wyd ID Ilość Stron 237 ISSN ISBN Całości ISBN 83-7227-503-3 Nr Wyd Rok Wyd 2000 Miejsce Wyd Wydawca Świat Książki Oprawa Obecna Twarda Autor 2 Oprawa Oryginalna Słowa kluczowe ID Ilustratora Ilustrator Tytuł oryginału Das grosse Lexikon der Charakterkunde Tlumacz Krzysztof Ostrowski, Aldona Zaniewska Autor 4 Autor 3 Jezyk 3 polski Owszem, wszystko zależy od człowieka, jednak kiedy mowa o 40-letniej maszynie, która jest częścią historii, a jej dostępność jest bardzo znikoma, nie sposób mówić o niej, jak o
[b] Dżuma Alberta Camusa i Opowiadania Tadeusza Borowskiego – scharakteryzuj dwa spojrzenia na człowieka w warunkach zagrożenia[/b] Zagrożenie to zjawisko wywołane działaniem sił natury bądź człowieka, które powodują, że poczucie bezpieczeństwa maleje lub też zupełnie zanika. Żyjemy w świecie, gdzie zagrożenia są na porządku dziennym. Od najbardziej prozaicznych typu choroba czy wypadek, po wielkie, takie jak wojny, terroryzm, śmierć, klęski żywiołowe czy choroby cywilizacyjne. Z jednymi zmagamy się niemal codziennie, mogąc sprawdzić swoją odporność na sytuacje kryzysowe; o innych tylko słyszymy lub czytamy i te relacje osób trzecich, często skłaniają nas do refleksji nad tym, jak sami byśmy sobie poradzili w starciu z konkretnym niebezpieczeństwem; czy mielibyśmy na uwadze tylko własne dobro, czy dbalibyśmy też o swoich bliskich i innych towarzyszy niedoli, a może znaleźlibyśmy dobre strony katastroficznej sytuacji i staralibyśmy się na niej w jakiś sposób skorzystać?[b]Dżuma Alberta Camusa i Opowiadania Tadeusza Borowskiego – scharakteryzuj dwa spojrzenia na człowieka w warunkach zagrożenia[/b]Zagrożenie to zjawisko wywołane działaniem sił natury bądź człowieka, które powodują, że poczucie bezpieczeństwa maleje lub też zupełnie zanika. Żyjemy w świecie, gdzie zagrożenia są na porządku dziennym. Od najbardziej prozaicznych typu choroba czy wypadek, po wielkie, takie jak wojny, terroryzm, śmierć, klęski żywiołowe czy choroby cywilizacyjne. Z jednymi zmagamy się niemal codziennie, mogąc sprawdzić swoją odporność na sytuacje kryzysowe; o innych tylko słyszymy lub czytamy i te relacje osób trzecich, często skłaniają nas do refleksji nad tym, jak sami byśmy sobie poradzili w starciu z konkretnym niebezpieczeństwem; czy mielibyśmy na uwadze tylko własne dobro, czy dbalibyśmy też o swoich bliskich i innych towarzyszy niedoli, a może znaleźlibyśmy dobre strony katastroficznej sytuacji i staralibyśmy się na niej w jakiś sposób skorzystać? Podczas gdy takie hipotetyczne rozważania na temat własnych oraz cudzych postaw i poczynań w ekstremalnej sytuacji, mogą być dla jednych tylko rozrywką lub tematem do dyskusji, dla innych mogą być inspiracją w pracy twórczej. Dzieje się tak na przykład, gdy takie rozważania stanowią kanwę dzieł literackich, w których bohaterowie zmagają się z kryzysowymi sytuacjami, w których ich odporność psychiczna, system wartości, poczucie człowieczeństwa, odruchy altruistyczne i konstruktywność działań, zostają wystawione na próbę. Wszelkie zagrożenia, czy to naturalne, czy związane z działalnością człowieka oraz sposoby na ich przetrwanie, są nieustającą inspiracją dla twórców literatury. Jednym z takich zagrożeń dostarczających tematu do roztrząsań i okazji do prezentowania godnych potępienia lub naśladowania postaw, jest wojna. Zwłaszcza w literaturze pierwszej połowy XX wieku temat ten był wszechstronnie analizowany. My przyjrzymy się świadectwu czasów wojny zawartemu w Opowiadaniach Tadeusza Borowskiego. Zachowania bohaterów opowiadań zestawimy z postawami życiowymi bohaterów Dżumy Alberta Camusa. Między życiem jednych i drugich można dopatrzeć się bowiem podobieństw. Wszyscy oni żyją w niewoli, w ciągłym zagrożeniu i zostali postawieni w obliczu zdarzeń, które odbierają wrażliwość na ból i śmierć. Niecodzienne sytuacje, w których się znaleźli są sprawdzianem dla ich systemu wartości i zmuszają ich do wyborów między dobrem i tematem opowiadań obozowych Tadeusza Borowskiego, jest wpływ obozu koncentracyjnego na kodeks moralny oraz psychikę człowieka. Każdy więzień obozu stoi przed trudnym wyborem postawy życiowej, wynikającej z tragicznych okoliczności, w jakich się znalazł. Może próbować walczyć z obozową rzeczywistością i buntować się wobec niej, może próbować uciec, co prawdopodobnie skończy się dla niego śmiercią. Może też się poddać, zrezygnować z walki i przystosować się do warunków obozowej egzystencji, dostosowując swój kodeks etyczny do kodeksu życia obozowego i panujących tam realiów. Ta ostatnia postawa jest charakterystyczna dla tak zwanego „człowieka zlagrowanego”, który oswaja się z bezsilnością wobec masowej i nieustającej śmierci oraz zbrodni, żyje zobojętniały na ból i rozpacz, staje się egoistyczny i amoralny w obronie własnego życia. To człowiek przystosowany do nieludzkich praw rządzących obozem koncentracyjnym; jest cynikiem i egoistą. Nie dziwi się żadnym okrucieństwom, nie zwraca uwagi na to, że obok niego giną setki ludzi. Obóz to dla niego miejsce, w którym nie tylko się umiera, ale także trzeba żyć. Niestety, życie to jest możliwe dopiero po odrzuceniu wszystkich obowiązujących kryteriów moralnych. Narrator Opowiadań nosi imię Tadeusz i scala swą osobą wszystkie wydarzenia i postacie. Uświadomił on sobie, że tylko bezwzględność wobec innych więźniów pozwoli mu przetrwać w zorganizowanym społeczeństwie obozowym. Podstawą jego funkcjonowania w obozie jest nadzieja, która pozwala wierzyć, że zło się skończy, że nadejdzie inny świat i powrócą prawa moralne obowiązujące kiedyś. [i]Czy myślisz, że gdyby nie nadzieja, iż ten inny świat nadejdzie, że wrócą prawa człowieka – żylibyśmy w obozie choć jeden dzień? To właśnie nadzieja każe ludziom apatycznie iść do komory gazowej, każe nie ryzykować buntu, pogrąża w martwotę. To nadzieja rwie więzy rodzin, każe matkom wyrzekać się dzieci, żonom sprzedawać się za chleb i mężom zabijać ludzi. To nadzieja każe im walczyć o każdy dzień życia, bo może właśnie ten dzień przyniesie wyzwolenie. Ach, i już nawet nie nadzieja na inny, lepszy świat, ale po prostu na życie, w którym będzie spokój i odpoczynek. Nigdy w dziejach ludzkich nadzieja nie była silniejsza w człowieku, ale nigdy też nie wyrządziła tyle zła, ile w tej wojnie i w tym obozie.[/i] Póki co Vorarbeiter Tadek ma tylko jeden cel w życiu – przetrwać za wszelką cenę, nawet jeśli oznacza to przystosowanie się do istniejących warunków, zaakceptowanie śmierci i okrucieństwa oraz takich praw obozu jak donosicielstwo czy zabójstwa. Jest człowiekiem zlagrowanym a taki człowiek wie, jak należy zachowywać się w obozie, zna receptę na przeżycie; zdaje sobie sprawę z tego, że można tu przetrwać tylko czyimś kosztem i godzi się na to, gdyż żyjąc w tych nieludzkich warunkach, pod presją i w stanie ciągłego zagrożenia śmiercią, trudno jest odróżnić dobro od zła a jeszcze trudniej o jakiekolwiek altruistyczne odruchy. By przeżyć, trzeba zmienić swój kodeks etyczny i przewartościować swój system wartości. Na pewno w rzeczywistości obozowej nie może przetrwać etyka chrześcijańska ani przestrzeganie nakazów dekalogu, który został zastąpiony w obozie koncentracyjnym przez wewnętrzne prawa. Nieraz trzeba coś ukraść, czasem trzeba zabić, nie ma tu mowy o miłości do bliźniego… Więźniowie tracą poczucie wartości etycznych i moralnych, jakimi należy kierować się w życiu. Warunki i polityka władz obozowych powodują, że „więzień staje się wrogiem więźnia” z ofiary stając się katem i współdziałając z prześladowcami. I tak na przykład, w jednym z opowiadań Borowski przytacza relację mężczyzny, który wysłał do komory gazowej własnego ojca. Tak bardzo bał się o swoje życie, że nie chciał narazić się pilnującemu porządku esesmanowi.[i]Przyjechał z transportem, zobaczył mnie przed komorą, zaganiałem ludzi, rzucił mi się na szyję, zaczął mnie całować i pytać, co to będzie i że on jest głodny, bo dwa dni jada bez jedzenia. A tu komandofuhrer krzyczy, żeby nie stać, że trzeba pracować! Co miałem robić? „Idź, ojciec – mówię – wykąp się w łaźni, a potem pogadamy, widzisz, że teraz nie mam czasu”. – I ojciec poszedł do komory.[/i]W innym , narrator rozmawia z Żydem, który wieszał ludzi w lagrze pod Poznaniem. Ci ludzie byli w ten sposób karani za kradzież. Powiesił nawet własnego syna. W obozie nie ma miejsca na miłość, przyjaźń czy sentymenty. Wszędzie panuje znieczulica i troska tylko o własne dobro. Codzienne obcowanie ze śmiercią powoduje zobojętnienie, czego dowodzi następująca relacja z uczestnictwa w egzekucji: [i]Ja opowiem bardzo krótko. Jak byłem w Mauthausen, złapano tam dwóch uciekinierów, akurat w Wigilię. Postawiono szubienicę na placu, koło wielkiej choinki. Cały obóz był zebrany na apelu, gdy ich wieszano. Na choince akurat zapalono światła. Wtedy wystąpił lagerführer, zwrócił się do więźniów i zakomenderował: – Häftlinge, Mützen ab! Zdjęliśmy czapki. Lagerfuhrer rzekł na tradycyjną przemowę wigilijną: – Kto się zachowuje jak świnia, będzie jak świnia traktowany. Häftlinge, Mützen auf! Założyliśmy czapki. – Rozejść się! Rozeszliśmy się. Zapaliliśmy papierosy. Milczeliśmy. Każdy myślał o swoich rzeczach.[/i] Najdobitniej proces degradacji człowieczeństwa, ukazuje Borowski w opowiadaniu Proszę państwa do gazu, w którym młoda matka, w obawie przed śmiercią, ucieka od swego małego dziecka w nadziei, że nieprzyznawanie się do niego ocali jej życie. Jej instynkt macierzyński przegrywa w starciu z potrzebą przetrwania. [i]Oto idzie szybko kobieta, śpieszy się nieznacznie, ale gorączkowo. Małe, kilkuletnie dziecko o zarumienionej, pyzatej twarzy cherubinka biegnie za nią, nie może nadążyć, wyciąga rączki z płaczem: – Mamo, mamo! Kobieto, weźże to dziecko na ręce! – Panie, panie, to nie moje dziecko, to nie moje! – Krzyczy histerycznie kobieta i ucieka, zakrywając rękoma twarz. Chce skryć się, chce zdążyć między tamte, które nie pojadą autem, które pójdą pieszo, które będą żyć. Jest młoda, zdrowa, ładna, chce żyć. Ale dziecko biegnie za nią, skarżąc się na cały głos: – Mamo, mamo, nie uciekaj! -To nie moje, nie moje, nie!… Aż dopadł ją Andrej, marynarz z Sewastopola. Oczy miał mętne od wódki i upału. Dopadł ją, zbił z nóg jednym zamaszystym uderzeniem ramienia, padającą chwycił za włosy i dźwignął z powrotem do góry. Twarz miał wykrzywioną wściekłością: – Ach, ty, jebit twoju mat’, blad’ jewrejskąja! To ty od swego dziecka uciekasz! Ja tobie dam, ty kurwo! – Chwycił ją wpół, zadławił łapą gardło, które chciało krzyczeć, i wrzucił ją z rozmachem jak ciężki wór zboża na auto. – Masz! Weź i to sobie! Suko! – i cisnął jej dziecko pod nogi. – Gut gemacht, tak należy karać wyrodne matki – rzekł esesman stojący przy samochodzie. – Gut, gut Ruski.[/i]Oczywiście w Opowiadaniach mamy też przykłady postaw pozytywnych, zasługujących na szacunek, podziw i naśladowanie. W Proszę państwa do gazu młoda dziewczyna odważnie idzie na śmierć. W Dniu na Harmenzach pani Haneczka pomaga więźniom ryzykując własnym życiem. Lepiej sytuowani pomagają współwięźniom w pozyskaniu lepszego miejsca pracy… są to jednak w tym świecie pojedyncze przypadki; ludzkie odruchy są tu rzadkością, bo można je przypłacić uleganie emocjom i altruistyczne odruchy, mogą za to pozwolić sobie bohaterowie Dżumy Alberta Camusa. Oni też żyją w niewoli i w świecie gdzie śmierć i ciągła obawa o życie staje się codziennością. Jednak tutaj pomaganie innym nie jest karane i pozwala zapomnieć o własnych troskach. Powieść Dżuma Alberta Camusa jest utworem, który można określić w wieloraki sposób: jest to zarówno powieść egzystencjalna związana z filozofią egzystencjalizmu, kronika walki z epidemią dżumy, która dziesiątkowała algierskie miasto Oran w latach czterdziestych, jak i parabola – przypowieść. Na paraboliczny charakter Dżumy wskazuje jej motto autorstwa Daniela Defoe: [i]“Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje”.[/i] Albert Camus opisując wypadki dziejące się w Oranie, chce ukazać czytelnikowi coś zupełnie innego. Szalejącą zarazę autor przedstawia jako alegorię wojny, nieszczęścia, zagrożenia czy też wszelkiego zła. Na podstawie szalejącej w Oranie epidemii dżumy, ukazuje czytelnikowi zjawiska o wiele szersze i głębsze znaczeniowo. Przedstawione wydarzenia nie są ważne ze względu na ich dosłowne znaczenia, lecz jako przykład uniwersalnych zasad, zachowań ludzkich, postaw wobec życia i losu. W powieści tej płaszczyzną dosłowną jest walka z zarazą w Oranie, płaszczyzną przenośną są ponadczasowe wartości i postawy ludzkie w obliczu zagrożenia. Pod postacią choroby Camus przedstawił całe zło świata, a ukazane postawy mieszkańców w obliczu zagrożenia są tendencyjnymi postawami, jakie ludzie przyjmują, aby przetrwać w obliczu wojny, kataklizmu, czy choroby. Wymowa powieści jest jednoznaczna: konieczny jest bunt wobec zła oraz zrozumienie i współczucie dla drugiego człowieka. Główni bohaterowie Dżumy to doktor Rieux, Tarrou, Rambert, Grand, ksiądz Paneloux i Cottard. Każdy z nich reprezentuje inną postawę, w swoich działaniach kierując się odmiennymi racjami, inaczej rozumiejąc to, co się wokół nich dzieje. Wiele ich dzieli, ale też wiele łączy, przede wszystkim wspólna walka z zarazą. Wszyscy, oprócz Cottarda, który woli korzystać na tragicznej sytuacji niż się z nią zmagać biorą udział w akcji przeciw epidemii. Doktor Rieux przez cały czas leczy chorych, należycie wypełniając swoje obowiązki. Jako lekarz czuje się odpowiedzialny za swoich pacjentów. Rieux pochodził z rodziny robotniczej i zdobycie wykształcenia kosztowało go wiele wyrzeczeń, dlatego chce uprawiać swój zawód najlepiej jak potrafi. Chociaż jako pierwszy zaczął sobie uświadamiać, co mogą oznaczać martwe szczury, nie wyjechał z miasta przed zamknięciem jego bram, choć łatwo znalazłby pretekst towarzysząc swojej chorej żonie w podróży do uzdrowiska. Jest godnym do naśladowania altruistą, który wybrał ciężki i szlachetny zawód. [i]Nie było łatwe na przykład kierować tym szpitalem pomocniczym (było ich teraz trzy), który mu powierzono. Kazał przerobić pomieszczenie łączące się z salą porad na izbę przyjęć. W zagłębieniu podłogi powstało jeziorko wody krezolowej, pośrodku którego znajdowała się wysepka z cegieł. Chorego zanoszono na tę wysepkę, rozbierano szybko i jego odzież spadała do wody. Umyty, wysuszony, okryty szorstką koszulą szpitalną przechodził do rąk Rieux, potem przenoszono go do jednej z sal. Były to sale rekreacyjne szkoły, która razem mieściła teraz pięćset łóżek, a wszystkie niemal były zajęte. Po przyjęciach porannych, którymi Rieux kierował sam, gdy chorzy zostali już zaszczepieni, a dymienice otwarte, sprawdzał jeszcze statystyki i wracał na konsultacje po południu. Wieczorem wreszcie szedł do pacjentów i zjawiał się w domu późno w nocy.(…) Był mocny i odporny. W gruncie rzeczy nie był jeszcze zmęczony. Ale nie mógł znieść na przykład wizyt u pacjentów. Diagnoza, że chodzi o gorączkę epidemiczną, oznaczała szybkie zabranie chorego z domu. Wówczas zaczynała się abstrakcja i prawdziwa trudność, ponieważ rodzina chorego wiedziała, że może go ujrzeć tylko uleczonym lub martwym(…). Wówczas zaczynał się walki, łzy, przekonywania, słowem, abstrakcja. W mieszkaniach, przegrzanych od gorączki i leku, rozgrywały się szaleńcze sceny. Ale chorego zabierano. Rieux mógł odejść.[/i] Tarrou wraz z Rambertem, ojcem Paneloux i Grandem zajmują się tworzeniem ochotniczych oddziałów sanitarnych i w miarę swych sił oraz możliwości pomagają chorym. Ich działanie jest heroiczne, walczą oni bez nadziei zwycięstwa wiedząc, że z dżumą się nie wygra, gdyż ta przychodzi i odchodzi, kiedy chce. Nie jest to jednak podniosły heroizm, otoczony podziwem i uznaniem, odwołujący się do wielkich słów. Bohaterowie robią to, co do nich należy, wypełniają swoje obowiązki, które wydają się im oczywiste. Z pomysłem utworzenia oddziałów sanitarnych wyszedł Tarrou. [i]- Wiem – powiedział Tarrou bez wstępów, – że mogę mówić z panem wprost.(…) Organizacja służby sanitarnej jest kiepska. Brak panu ludzi i czasu. Rieux znowu przyznał, że to prawda. - Dowiedziałem się, że prefektura zamierza stworzyć coś w rodzaju służby cywilnej, by ludzie zdrowi wzięli udział w ratowaniu jest dobrze poinformowany. Ale niezadowolenie jest wielkie i prefekt waha się. - Dlaczego nie pomyśli się o ochotnikach? - Zrobiono to już, ale z niewielkim skutkiem. [/i] [i]-Tak, drogą oficjalną i nie bardzo wierząc w rezultaty. Tym ludziom brak wyobraźni. Nigdy nie są na wysokości zarazy, zaś środki, jakie wymyślają, są zaledwie na miarę kataru. Jeśli pozwolimy im działać, zginą, a my wraz z nimi.(…) Mam plan organizacji ochotniczych oddziałów sanitarnych. Niech mnie pan upoważni, bym mógł się tym zająć i zostawimy administrację na boku. Zresztą są i tak przeciążeni. Mam wszędzie trochę przyjaciół i od nich zaczniemy. Rzecz prosta, że sam wezmę w tym udział. - Nie wątpi pan oczywiście, że zgadzam się z radością – powiedział Rieux. – Trzeba pomocy zwłaszcza w naszym zawodzie. Postaram się uzyskać zgodę prefektury. Zresztą, oni nie mają wyboru. Ale ta praca może skończyć się śmiercią, pan wie o tym dobrze. W każdym razie musze pana uprzedzić.[/i] Ojciec Paneloux początkowo ograniczał swoją walkę z zarazą do wychodzenia naprzeciw duchowym potrzebom mieszkańców Oranu i organizując tydzień wspólnych modlitw oraz uroczyste msze święte do św. Rocha, zadżumionego świętego. Wygłaszając swoje kazania „Ojciec Paneloux nigdy nie czuł bardziej pomocy boskiej i chrześcijańskiej ufności danych każdemu. Miał nadzieję, wbrew wszelkiej nadziei, że mimo okropności tych dni i krzyków umierających nasi współobywatele skierują do nieba jedyne chrześcijańskie słowo; słowo miłość. Bóg uczyni resztę ”.Doktor Reux był za konstruktywnym i stanowczym działaniem, nie modłami; wolał nie liczyć na cud. [i] Gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest. [/i]Przekonany o potrzebie działania i możliwości pokonania zarazy Rieux, zdołał nakłonić ojca Paneloux do czynnej walki z chorobą. Nienawidzę śmierci i zła, ksiądz wie o tym dobrze. I czy ksiądz tego chce, czy nie, jesteśmy razem, żeby je znosić i żeby z nimi walczyć . [i] Odkąd Paneloux wstąpił do formacji sanitarnych, nie opuszczał szpitali i tych miejsc, gdzie można było zetknąć z dżumą. Stanął w pierwszym szeregu ratowników, to znaczy znalazł się tam, gdzie według swego mniemania powinien był się znaleźć. Nie brakło mu widoków śmierci. I choć chroniło go serum, myśl o własnej śmierci nie była mu obca.[/i] Bez wahania do oddziałów sanitarnych dołączył skromny, pochłonięty pisarską pasją Joseph Grand, zostając sekretarzem formacji. [i]Część drużyn zorganizowanych przez Tarrou zajęta była pracami zapobiegawczymi w przeludnionych dzielnicach. Próbowano tu wprowadzić konieczną higienę, obliczano ilość niezdezynfekowanych strychów i piwnic. Inna część drużyn towarzyszyła lekarzom w wizytach domowych, troszczyła się o transport zadżumionych, a nawet, w braku specjalnego personelu, przewoziła chorych i zmarłych. Wszystko to wymagało rejestracji i statystyk, które prowadził Grand. Z tego punktu widzenia narrator uważa, że Grand bardziej niż Rieux i Tarrou ucieleśniał milczącą cnotę ożywiającą formacje sanitarne. Powiedział „tak” bez wahania, z właściwą sobie dobrą wolą poprosił tylko, żeby zlecono mu niewielkie zadania był zbyt stary od innych.[/i] Na końcu do walki z zarazą przyłączył się dziennikarz Rambert, który przyjechał do Oranu, aby napisać artykuł o życiu Arabów. Gdy w mieście zaskoczyła do dżuma, począł starania by jak najszybciej się z niego wydostać, co jednak okazało się trudne, ryzykowne i czasochłonne. Tułał się od urzędu do urzędu, od jednej wpływowej osoby do drugiej w nadziei, że pozwolą mu wyjechać z miasta i wrócić do ukochanej kobiety. W końcu, gdy dziennikarz był już bardzo bliski osiągnięcia celu, postanowił jednak zostać udowadniając, że w chwili niebezpieczeństwa, w walce z żywiołami, człowiek potrafi pokonać własną słabość i zdobyć się na bohaterstwo, czerpiąc siłę z poczucia obowiązku i odpowiedzialności oraz z poczucia wspólnoty i solidarności z innymi ludźmi. [i]Doktorze – powiedział Rambert – nie wyjeżdżam i chcę zostać z wami.(…) Zawsze myślałem, że jestem obcy w tym mieście i że nie mam tu z wami nic wspólnego. Ale teraz, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, wiem że jestem stąd, czy chcę tego, czy nie chcę. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich.[/i]Różne są postawy bohaterów Dżumy. Los każdej postaci to przykład podjęcia walki ze złem. Brak działań, bezmyślność, pogodzenie się z losem mogą tylko zło potęgować. Godność i siła człowieka postawionego wobec zarazy czy wojny, polega właśnie na podjęciu działań. Doktor Rieux, ojciec Paneloux, Grand, Rambert i wielu innych wspólnie walczą przeciw zarazie, choć wiedzą, że stykając się z nią na co dzień ryzykują swoim życiem i zdrowiem. Oczywiście najbardziej narażony jest doktor Bernard Rieux i inni lekarze.[i]Najniebezpieczniejszym skutkiem wyczerpania, powoli ogarniającym tych wszystkich, którzy nadal prowadzili walkę z zarazą, nie była owa obojętność na wypadki zewnętrzne i przeżycia innych, ale zaniedbanie, na jakie sobie pozwalali. Nabrali bowiem wówczas skłonności do unikania wszelkich gestów, które nie były najbardziej konieczne i które zawsze wydawały im się ponad siły. Tak więc ci ludzie doszli do tego, że lekceważyli coraz częściej reguły higieny, które ustalili, zapominali o licznych zabiegach dezynfekcyjnych, jeśli szło o nich samych, i nie zabezpieczywszy się przeciw zarażeniu śpieszyli niekiedy do chorych dotkniętych dżumą płucną; uprzedzeni bowiem w ostatniej chwili, że trzeba się udać do zakażonych domów, nie potrafili zdobyć się na powrót do jakiegoś miejsca, gdzie mogli zaaplikować sobie niezbędne wkraplania. Tu kryło się prawdziwe niebezpieczeństwo, ponieważ właśnie walka z dżumą czyniła ich wówczas najbardziej podatnymi na chorobę. Stawiali na przypadek, a przypadek nie jest niczyją własnością.[/i]Przyjaciel Rieux, doktor Richard, ojciec Paneloux oraz Tarrou przegrali walkę z chorobą. Umarli ze świadomością, że potrafili stawić czoła niespodziewanemu zagrożeniu i naznaczyli swe życie szlachetnymi i godnymi naśladowania czynami. Mimo niesprzyjających warunków ich psychika pozostała czuła na krzywdę i potrzeby innych. Oczywiście nie wszyscy mieszkańcy Oranu zdali egzamin ze swego człowieczeństwa. Gdy umierają tysiące ludzi, śmierć przestaje niektórych szokować, stają się obojętni na kolejne zgony, zbiorowe pogrzeby, kremacje. Oran był gettem, a mieszkający w nim ludzie byli odizolowani od świata. Sytuacja taka powodowała próby buntu i ucieczek oraz obojętność na ludzkie nieszczęścia. Byli tacy, którzy starali się skorzystać z tej sytuacji i wzbogacić się na dżumie zajmując się szmuglowaniem towarów, korespondencji i ludzi za mury miasta ( Marcel, Louis, Gonzales, Cottard…)W powieści Camusa dżuma stanowi też symbol zła tkwiącego w człowieku. Autor uważa, że nikt z ludzi nie jest od tego zła wolny, że każdy z nas ma je w głębi duszy: “Każdy nosi w sobie Dżumę, nikt bowiem, nikt na świecie nie jest od niej wolny .” Dżumą jest w człowieku jako egoizm, zamykanie się w kręgu własnych potrzeb, brak zainteresowania innymi ludźmi. Złem u człowieka jest jego obojętność na krzywdy ludzkie; znieczulica obejmująca społeczeństwo. Ludzie coraz częściej stają się obojętni na to, co dzieje się wokół nich, nie obchodzą ich ludzkie nieszczęścia. Ważne dla człowieka staje się tylko jego własne dobro i dla niego gotów jest nawet popełnić przestępstwo, nagiąć własne zasady, “po trupach dążyć do celu”. Zło rozumiane może być tu także jako wypaczenie psychiki ludzkiej, anormalne zachowania w obliczu zagrożenia. Ludzie dostosowują się do sytuacji, przyjmują określone postawy, aby przeżyć. Jest to kataklizm, który wywołuje w człowieku tkwiące gdzieś w głębi ludzkiej psychiki najgorsze instynkty. Dżuma jako zło tkwiące w człowieku – jest to zaraza, negatywny pierwiastek, który tkwi w każdej jednostce ludzkiej i z którym trzeba się zmagać. To zło ujawnia się często w chwilach zagrożenia. Poraża, niszczy i rodzi nowe zło – jest zatem tak samo zaraźliwą chorobą jak dżuma. W obliczu zagrożenia życia, nieopisanego cierpienia - zarówno fizycznego, jak i psychicznego, człowiek przestaje myśleć w sposób logiczny, zaczyna się zachowywać jak zwierzę; w drugim człowieku nie widzi żywej istoty bohaterom Dżumy jak i Opowiadań Borowskiego przyszło żyć w obliczu ciągłego zagrożenia śmiercią. Sytuacje, w których się znaleźli były różne, jednak tak samo wymagały dokonania ciężkich wyborów podczas określania własnej postawy w obliczu niebezpieczeństwa. Jedni i drudzy mieli do wyboru podobne reakcje: od bierności i uległości wobec zagrożenia, poprzez rozważanie ucieczki do decyzji o potrzebie walki o siebie i innych. Więcej aktów odwagi, godnych do naśladowania poczynań i heroicznej walki widzieliśmy w utworze Camusa zaś bohaterowie opowiadań Borowskiego okazali się bardziej „zadżumieni”… Wszyscy rodzimy się z cudowną szansą na bycie szlachetnymi i dobrymi, ale niestety w obliczu czyhających na nas codziennie zagrożeń, nie każdy potrafi zdać egzamin z człowieczeństwa…bo „każdy nosi w sobie dżumę”…BIBLIOGRAFIA:T. Borowski: Opowiadania. Warszawa Camus: Dżuma. Warszawa 1998. [b][/b]
Potrzeba miłości od początku naszego istnienia jest niezmierzona; jej realizacja jest warunkiem harmonijnego rozwoju człowieka. Natomiast zdolność do kochania u maleńkiego dziecka jest bardziej potencjalna niż rzeczywista; przejawia się raczej jako potrzeba więzi, przede wszystkim z matką, najbliższą dziecku istotą.
Zazwyczaj każdy nowy człowiek jest dla nas prawdziwym wyzwaniem. Ale my dla niego też przecież jesteśmy nowi. Antoni Kępiński twierdził, że takie sytuacje między ludźmi charakteryzują się silnym „nasyceniem percepcyjnym”. Wszyscy uważnie się nawzajem obserwują, starając się przede wszystkim sprawdzić, czy w tym niecodziennym położeniu są bezpieczni i akceptowani. Być może jest to jeden z najstarszych ludzkich atawizmów, który kiedyś pozwalał naszym przodkom przetrwać, a teraz nam pozwala przystosować się do zmieniających się nieustannie sytuacji w naszym życiu. Podobnie jest w przypadku ucznia, który po raz pierwszy pojawia się w szkole lub klasie. My sami go jeszcze nie znamy, a on nie zna nas i klasy. Ten pierwszy moment bywa kluczowy i jakże często rozstrzygający o jego dalszych losach jako ucznia, klasy jako wspólnoty i nas jako kompetentnych wychowawców czy strategie przetrwania Nowi uczniowie przyjmują „pewne powtarzalne, względnie stabilne sposoby zachowania, mające na celu doprowadzenie do tego, by przebywanie w klasie było dla nich stosunkowo najprzyjemniejsze”1. Mogą więc nastawić się na bierne przetrwanie – wycofują się wtedy, są pasywni i jedynie obserwują szkolne zdarzenia. Mogą też przyjąć strategię przeciwną – zbyt szybko chcą zdobyć akceptację kolegów, próbują więc wszelkimi sposobami zwrócić na siebie ich uwagę, nadmiernie eksponują siebie i podkreślają własne zalety bądź starają się być pomocni za wszelką cenę. Obie strategie zbudowane są na lęku i braku samoakceptacji. Pierwszą charakteryzuje nadmierne „od”, drugą nadmierne „do” i dlatego nie mogą przynieść dobrych efektów, czyli spowodować, że uczeń zbliży się do klasy i znajdzie w niej swoje miejsce. Nauczyciel także może przyjąć dwie postawy: od razu potraktować nowego ucznia na równi z innymi lub nadmiernie go ochraniać. Pierwsza bywa konsekwencją obojętności, ale też czasem przekonania, że nowy uczeń powinien doświadczyć wszystkich trudności i poradzić sobie z nimi, aby wyrósł na porządnego i zahartowanego człowieka. Niektórzy takie podejście nazywają „kapralskim” (nie ujmując, rzecz jasna, niczego tej ważnej szarży wojskowej). Druga strategia świadczy o tym, że nauczyciel ma jakieś (często całkowicie nieuświadomione) problemy i tak naprawdę to nie uczeń jest dla niego ważny, tylko on sam. Podejmuje z uczniem „grę ratowniczą”2, często nieadekwatną do jego oczekiwań i wątpliwą pod względem wychowawczym. Wszystkie te uczniowskie i nauczycielskie strategie nie są właściwe. Jeśli uczeń przyjmuje jedną ze skrajnych strategii, to najprawdopodobniej długo jeszcze nie zaaklimatyzuje się w nowych warunkach. Może na przykład przyzwyczaić się do bierności i stania na uboczu, to zaś najpewniej pogłębi jego nieprzystosowanie i obniży samoocenę. Fatalnie, gdy taka strategia ucznia spotka się z obojętnością i bezczynnością nauczyciela. Z kolei nadmierne eksponowanie własnej osoby może spowodować odrzucenie przez klasę i wykluczenie z grupy. Jeśli nauczyciel stosuje wobec nowego ucznia którąś ze skrajnych strategii, to na pewno nie pomoże mu w szybszej adaptacji. Każda z nich bowiem nie jest adekwatną reakcją na rzeczywiste potrzeby ucznia, lecz sposobem realizacji własnych celów lub wyobrażeń. Włączanie się nowego ucznia w życie klasy jest bowiem specyficznym procesem, który nie lubi zostaje naruszona W klasie szkolnej, obok ustalonej formalnej struktury ról i pozycji, istnieje drugi, wewnętrzny – i wymykający się spod kontroli nauczycieli – nurt życia społecznego. Jest on konsekwencją dynamicznych i spontanicznych oddziaływań uczniów na siebie, a jego następstwem są uczucia sympatii lub antypatii, którymi darzą się wzajemnie. Wobec tego układu każdy uczeń może przyjąć jedną z dwóch możliwych pozycji: stać się lubianym i akceptowanym przez wszystkich liderem albo outsiderem odrzuconym przez grupę. Nowy uczeń musi zmierzyć się ustalonym wcześniej podziałem ról: ktoś jest nieformalnym przywódcą, ktoś błaznem, ktoś ofiarą. Jego pojawienie się narusza równowagę tego systemu, bowiem musi znaleźć w nim miejsce dla siebie. Z reguły następuje to dzięki całej serii mniej lub bardziej intensywnych interakcji między nim a pozostałymi członkami grupy. Proces ten może być bardzo długi, jeśli nowy uczeń trafia do klasy zwartej, ze stałym, jasnym podziałem ról, albo z jakichś powodów budzi nieufność kolegów. Jego sytuacja będzie szczególnie trudna, jeśli pomimo podejmowania różnych wysiłków nie znajdzie akceptacji kolegów, zwłaszcza tych, na których przychylności najbardziej mu zależy. Zaczyna wtedy funkcjonować na marginesie grupy, czuje się coraz bardziej wyizolowany. Wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu będzie odbierał jako zagrażające, a jeśli podejmą je koledzy, którzy nie są dla niego ważni, może zareagować nawet pomóc nowemu Do poznania sytuacji nowego ucznia w klasie mogą przydać się techniki socjometryczne. Nauczyciele i pedagodzy zapoznają się z nimi w czasie studiów, w ramach zajęć z pedagogiki lub psychologii, dlatego nie będziemy ich w tym miejscu dokładnie omawiać3. Podkreślmy tylko kilka ich walorów. Przede wszystkim dają nauczycielowi obraz nieformalnej struktury klasy. Pozwalają mu też dostrzec różnorodne uwarunkowania zachowania nowego ucznia, który pojawił się w klasie. Można je wreszcie przeprowadzić dosłownie w ciągu kilku minut. Trzeba jednak przyznać, że są nieco mozolne w późniejszej analizie i interpretacji. Warto pamiętać, że włączeniu ucznia w życie klasy oraz całej szkoły dobrze służą wszelkiego rodzaju dodatkowe zajęcia, wzmacniające dobre relacje między uczniami, integrujące klasę i zwiększające poczucie wspólnoty (wyjazdy na „zieloną szkołę”, wycieczki, szkolne festyny, wyjścia do kina czy teatru). Obecność rodziców jest tu bardzo pożądana. W zdecydowanej większości przypadków „ta nowa” czy „ten nowy” szybko stają się dobrymi koleżankami i kolegami, a czasem też wspaniałymi przyjaciółmi. Jeśli w klasie pojawi się nowy uczeń, warto, aby nauczyciel: • poświęcił mu czas na indywidualną rozmowę; • zapewnił go, że zawsze może zwrócić się do niego o pomoc; • miał dobry kontakt z jego rodzicami; • oprowadził go po szkole lub klasie; • zadbał, aby uczniowie szybko poznali nowego kolegę, a on nauczył się ich imion; • przydzielił mu otwartego i życzliwego opiekuna; • organizował zajęcia wymagające współdziałania w grupie; • stosował czasem niekonwencjonalne metody wychowawcze, posługując się np. dramą czy różnymi formami autobiograficznymi; • umiał postępować z nim w twórczy, nowy i niekonwencjonalny sposób; • nie oczekiwał, że szybko i bezproblemowo zaadaptuje się do nowej sytuacji. Wszystkie proponowane działania mają szczególne znaczenie w sytuacji, jeśli uczeń poddawany byłby jakiejś przemocy lub zagraża mobbing Nowy uczeń w klasie lub szkole może stać się, z dużym prawdopodobieństwem, ofiarą mobbingu i przemocy. Jak tłumaczy Daniel Olweus: „O zjawisku mobbingu można mówić wówczas, gdy ofiara przez dłuższy czas jest wielokrotnie narażona na negatywne działania ze strony innej osoby lub osób”.4 Jest to więc celowe, systematyczne i powtarzające się działanie zmierzające do naruszenia godności osobistej ucznia. Właściwością mobbingu jest nierównowaga sił – atakujący uczniowie mają pozycję silniejszą niż ofiara. Wynika to z faktu, że mają tzw. lepsze zaplecze: znają realia szkoły, czują się pewnie w znanym sobie środowisku i posiadają przewagę liczebną. A uczeń nowy z reguły łatwo taką ofiarą się staje, bo czuje się niepewnie w nowym środowisku lub zatrważają go niecodzienne wyzwania, którym musi stawić czoło. Sprawia wrażenie nadmiernie wrażliwego, ostrożnego i nieśmiałego. Najczęściej – wystawiony na zaciekawione spojrzenia koleżanek i kolegów – czuje się nieatrakcyjny i ma zaniżoną samoocenę. Może wyglądać na kogoś, kto nie chce lub nie umie się bronić. Ale przede wszystkim – szczególnie w początkowym okresie – nie ma nikogo, kto mógłby dać mu wsparcie. Czy trzeba czegoś więcej? Czyż nie drażni swoim zachowaniem potencjalnych agresorów? To najprawdziwsza gratka dla pojedynczego prześladowcy lub grupy ciemiężycieli. Są to zazwyczaj uczniowie agresywni, zafascynowani przemocą i różnymi jej przejawami, naruszający obowiązujące w szkole normy. Sprawiają wrażenie silnych i niewzruszonych, jednak pod tym zewnętrznym obrazem często kryją się niepewność i lęk. Pochodzą z rodzin, w których brak miłości oraz opieki rekompensowany był nadmiarem niczym nieskrępowanej swobody. Oni sami też często są ofiarami przemocy i kar fizycznych ze strony rodziców. Natomiast uczniowie, którzy nie wykazują takich cech, a biorą udział w różnego rodzaju szykanach wobec nowego ucznia (np. docinki, złośliw... Wielokrotny zwycięzca i laureat konkursów matematycznych, czterokrotny finalista Olimpiady Matematycznej dla szkół średnich, reprezentant Polski na Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich, dziewięciokrotny zwycięzca W jaki sposób przygotować starszego kota na przybycie młodszego? Jak wygląda życie dwóch Pupilów pod jednym dachem? Swoimi doświadczeniami i radami podzieliła się z nami Pani Katarzyna, która jest właścicielką dwóch pięknych Maine Coonów. Pani Katarzyno, w Pani domu mieszkają dwa oszałamiające koty. Zechce nam je Pani przedstawić? Maine Coony to koty, które rozkochują w sobie człowieka od pierwszego wejrzenia – łagodne olbrzymy, dostojne spojrzenia, piękne uszy i cudowne charaktery. Pierwszy nasz kot to Ozzy Perła Karaibów*PL – 3 lata i Zośka Perła Karaibów*PL – 8 miesięcy. Ozzy mieszka z nami od czerwca 2015 r. a Zośka od grudnia 2017 r. Jak długo Ozzy był jedynakiem? Pierwszy kot był jedynakiem 2,5 roku. I myślę, że o 2,5 roku za długo 😉 Dlaczego tak Pani sądzi? Czuł się samotny – w momencie naszego powrotu po 8 h pracy do domu, domagał się nieustającej uwagi z naszej strony. Najlepiej jest, jeżeli starszy kot ma możliwość obcowania z innymi zwierzętami. Do nas często przychodzili znajomi z psem, ale to było niewystarczające. Jest jeszcze młodsza Zośka. Zatem w jaki sposób przygotować starszego kota na przyjęcie nowego domownika? Jeżeli myślimy o do koceniu, przed przywiezieniem nowego kota, dobrze jest być w posiadaniu czegoś, co do tego kota należy np. koc. Wtedy nasz rezydent może zapoznawać się z zapachem nowego kolegi. Nasi znajomi którzy również posiadają kota przychodząc do nas przynosili „na sobie” obce zapachy, wtedy kot poznaje zapachy swoich kolegów i przyzwyczaja się do „obcych”. My zastosowaliśmy częściową izolację kotów od siebie. Zośkę przywieźliśmy w transporterze, który Ozzy obwąchał bardzo dokładnie. Czy Ozzy był szczęśliwy wiedząc, że dołącza do niego kotka? Nie był zbyt szczęśliwy, więc gdy pojawiły się pierwsze oznaki zdenerwowania w postaci syczenia i buczenia, to Zośka wylądowała w łazience na przymusowej izolacji. Czy zastosowała Pani jakieś szczególne rozwiązania? Zostawiliśmy minimalnie uchylone drzwi, tak aby koty się widziały, ale nie mogły do siebie przejść. Jakie działania są niezbędne, aby zaprzyjaźnić koty ze sobą? Staraliśmy się je karmić jednocześnie, wymienialiśmy im posłania. W chwilach kiedy Ozzy był spokojniejszy, powoli pozwalaliśmy Zośce na zapoznawanie się z terenem. Muszę powiedzieć, że obyło się bez większych walk, a cały konflikt kończył się na buczeniu – jednostronnym, bo to Ozzy był zdenerwowany, a Zośka nie zwracała na niego uwagi. Nic ją to nie obchodziło, ale trzeba jej przyznać, że zachowała się bardzo kulturalnie i zostawiała mu przestrzeń. Nie była zbyt nachalna. Długo trwał okres wzajemnej asymilacji? Po 3 dniach były już wspólne biegi po mieszkaniu i jedzenie ze wspólnej miski. Myślę, że się polubiły. Czasami nawet starszak wylizuje młodej uszy, chociaż jak ma już dosyć jej zaczepek to syknie na nią i idzie w swoją stronę. Dziękuję za rozmowę Wywiadu udzieliła Pani Katarzyna Ławińska, właścicielka dwóch Maine Coonów.

Podobnie jak fakt oddania głosu młodszej siostrze, Arwie. Pokazało to nowe, świeże spojrzenie na znane problemy. W drugiej części czytelnicy lepiej dowiadują się, jak wygląda cesarstwo od środka. W Cesarstwie piasku autorka skupiła się na przedstawieniu wierzeń i obrzędów Amrithi, teraz czytelnicy poznają problem od drugiej strony.

Fot: Hinterhaus Productions / Introwertyk, ekstrawertyk, flegmatyk, melancholik, sangwinik, choleryk – to pojęcia najczęściej wykorzystywane do nazwania typów charakteru człowieka. Odnoszą się one do określonych zespołów cech psychicznych, które ujawniają się w zachowaniu, postawach, usposobieniu. Osobowość to niezmienne cechy i predyspozycje człowieka, które odróżniają go od innych ludzi. Nadają spójność jego zachowaniu i czynią je względnie przewidywalnym (choć zależy ono także od chwilowej kondycji psychofizycznej). Charakter a osobowość i temperament Charakter to zespół cech danej osoby, które wyrażają się w jej sposobie bycia – działaniu, reakcjach na otaczającą rzeczywistość, postawach, poziomie energii. W tym znaczeniu pojęcia charakteru i osobowości są tożsame. O ile jednak to pierwsze ma niekiedy znaczenie wartościujące (mówi się np. o „słabym charakterze”), drugie odnosi się zawsze do neutralnego opisu cech jednostki. Osobowość kształtuje się przez całe życie i może ulegać modyfikacji na skutek uwarunkowań społecznych. Z biegiem czasu zmieniają się wartości, upodobania czy aspiracje. Niektóre pierwotne cechy, które najczęściej określa się mianem temperamentu, pozostają jednak stałe. Właśnie ten zespół uwarunkowań, które uznaje się za wrodzone lub wykształcone w najwcześniejszym dzieciństwie, interesował zawsze badaczy. Typy osobowości według Hipokratesa i jego następców Zagadnieniem osobowości interesował się już Hipokrates – grecki lekarz żyjący na przełomie V i IV w. Na podstawie swoich spostrzeżeń sformułował pierwszą typologię charakteru, która okazała się na tyle trafna, że jej podstawy i nazewnictwo przetrwały w psychologii do dziś. Podział na cztery rodzaje osobowości powstał ze względu na takie cechy, jak aktywność, emocjonalność czy wrażliwość na bodźce. Sangwinik to pogodny optymista, tryskający entuzjazmem i energią. Jest osobą silną, pewną siebie. W kontakcie jest bezpośredni, otwarty, spontaniczny, pełen ekspresji. Nie brak mu wrażliwości, ale jest niestały w uczuciach. Często zmienia obiekty swoich fascynacji. Mimo że sangwinik bywa egocentryczny, jest towarzyski i lubiany. Ludzi przyciąga jego barwna, twórcza osobowość i poczucie humoru. W działaniu często brak mu dobrej organizacji i determinacji, za to jest niezwykle kreatywny i odważnie podejmuje nowe wyzwania. Choleryk jest człowiekiem czynu – silnym, przedsiębiorczym, zdecydowanym w działaniu. Ma wysokie zdolności organizacyjne, potrafi konsekwentnie dążyć do celu. Cechuje go wysoka pobudliwość i skłonność do afektów. Bywa porywczy, wybuchowy, niecierpliwy i uparty. W kontaktach z ludźmi choleryk jest zwykle apodyktyczny, więc najbardziej efektywnie funkcjonuje w pojedynkę lub w gronie oddanych sobie osób. Ma problem z uznawaniem racji innych, więc trudno mu nawiązywać bliskie relacje. Melancholik ma skłonność do pesymizmu. Stanowi typ idealisty o bogatym świecie wewnętrznych przeżyć. Jest zorganizowanym perfekcjonistą, często ma zdolności artystyczne. Niełatwo wzbudzić w nim emocje, ale jest wrażliwy na piękno. Raz wywołane uczucia są u niego zwykle bardzo trwałe. Melancholik z trudem podejmuje decyzje, brak mu pewności siebie, ale jest wytrwały i potrafi twórczo rozwiązywać problemy. Ceni sobie spokój, samotność. Choć ostrożnie nawiązuje znajomości, zwykle są one głębokie. Flegmatyk to osoba spokojna, zrównoważona, zachowuje zimną krew w trudnych sytuacjach. Może być uczuciowy, ale nie uzewnętrznia swoich przeżyć – stwarza wrażenie zdystansowanego, chłodnego. Jest łagodny, tolerancyjny, trudno go urazić. Flegmatyk zwykle bywa nieufny, jednak jest empatyczny i może stać się niezawodnym przyjacielem. Nie lubi zmian, ryzyka, brak mu inicjatywy, lecz w działaniu jest rzetelny, wytrwały. Potrafi wykazać się dużym obiektywizmem. Teoria osobowości Junga Na sposób definiowania typów osobowości szczególnie silnie wpłynęła neopsychoanalityczna teoria typów Carla Gustava Junga. W swojej klasyfikacji położył on nacisk na takie cechy, jak charakter procesów umysłowych czy kierunek wydatkowania energii. Różne osoby mają odmienne zdolności i preferencje, w związku z czym te same zjawiska i sytuacje spostrzegają z odmiennych perspektyw, co przekłada się na ich sposób rozumienia świata czy interakcje z innymi ludźmi. Według Junga ludzie dzielą się przede wszystkim na introwertyków i ekstrawertyków. Introwertyk ma skłonność do kierowania swojej energii do wewnątrz. Jego percepcja i działania dotyczą głównie własnych uczuć, wrażeń, idei. Niechętnie je uzewnętrznia, woli działać w pojedynkę. Ekstrawertyk to osoba skoncentrowania na świecie zewnętrznym, otwarta, czerpiąca energię z kontaktów społecznych. Z łatwością okazuje własne emocje. Powyższe typy osobowości dookreślane są przez pary przeciwstawnych skłonności: percepcję i intuicję oraz myślenie i czucie. Osoby, u których dominuje skłonność do percepcji, postrzegają rzeczywistość taką, jaka jawi się zmysłom. Typ intuicyjny koncentruje się na powiązaniach między rzeczami, przyczynach, skutkach, możliwościach. Osobowość „myśląca” kieruje się głównie logiką, zbiera fakty, analizuje, czuje się swobodnie tam, gdzie funkcjonują systemy, struktury. „Czucie” wyraża się w zainteresowaniu sferą interakcji, emocji. Osoba taka częściej poddaje się w działaniu subiektywnym odczuciom. Kontynuatorzy myśli Junga poszerzyli jego klasyfikację osobowości o jeszcze jedną parę cech – obserwację i ocenianie. W pierwszym przypadku motywacja do działania pojawia się w oparciu o rozwój sytuacji, a w drugim – o własne przemyślenia i decyzje, które są z nim związane. Zobacz film: Pierwsze objawy depresji. Źródło: 36,6. Typy osobowości w praktyce Opisane typy charakteru rzadko występują w czystej postaci. Zwykle ludzie mają osobowości mieszane, choć najczęściej dominują cechy jednego typu. Osoby najlepiej przystosowane do rzeczywistości, zdolne do samorealizacji i budowania satysfakcjonujących relacji to takie, u których występują atrybuty każdego z wyżej przedstawionych rodzajów charakteru.

Jak poznać człowieka od pierwszego spojrzenia? Nie ma niczego ciekawszego w życiu, niż analizowanie człowieka, badanie jego osobowości, charakteru i usposobienia. Ale jak to zrobić, by mó Home Książki Popularnonaukowa Charaktery : Jak poznać człowieka od pierwszego wejrzenia Zewnętrzne cechy człowieka oraz zachowanie pozwalają na określenie jego charakteru. To znakomita umiejętność umożliwiająca ocenę człowieka niemal od pierwszego spojrzenia. Czy na pewno wiesz, co tkwi w człowieku, z którym właśnie rozmawiasz? Jaki jest jego charakter i temperament? Umiejętność trafnej oceny ludzi ważna jest dla każdego- dla szefa, który przyjmuje do pracy nowego pracownika, dla przyjaciela, który powinien wiedzieć, jaką ma przyjaciółkę, dla Ciebie, gdy poznajesz nowych ludzi. Dzięki temu poradnikowi możesz zostać doskonałym charaterologiem. Tu znajdziesz wskazówki, jak to zrobić! [Bertelsmann Media, 2000] Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Podobne książki Oceny Średnia ocen 5,1 / 10 118 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści . 75 97 35 466 310 277 281 404

charaktery jak poznać człowieka od pierwszego spojrzenia